Maciej Pinkwart

Żeromski na mostku

Tutaj skan artykułu

 

Na poręczy mostku, pod którym płynie Czarny Potok, przy ul. gen. Galicy, umieszczona jest metalowa, emaliowana tabliczka, informująca że pobliska willa „Kresy” był to pierwszy budynek murowany w Zakopanem z własnym oświetleniem elektrycznym. Tu mieszkał i działał S. Żeromski, a bywali J. Kasprowicz, K. Tetmajer, M. Zaruski, K. Szymanowski. I. Witkiewicz… Dalszy ciąg napisu, zawierający prawdopodobnie datę „1910” i sygnaturę instytucji, która autoryzuje te informacje, jest niestety zatarty.

 

*

 

Pierwsze budynki murowane w okolicach Krupówek zaczęły powstawać po wielkim pożarze z 21 stycznia 1899 r., który zniszczył środkową część ulicy. Najstarsze murowanice zakopiańskie (poza Kuźnicami i kościołem św. Rodziny) to dom Zwolińskich, wybudowany w l. 1899-1900 prawdopodobnie przez Stanisława Dydka dla Jana Mielocha, a potem odkupiony przez Leonarda Zwolińskiego (dziś Krupówki 37), położony naprzeciw dawny hotel „Centralny” wybudowany w 1900 r. dla Samuela Leistena (dziś dom na rogu Krupówek i ul. Galicy, Krupówki 28) oraz hotel „Morskie Oko”, wzniesiony w latach 1900-1901 przez Władysława Dzikiewicza (dziś Krupówki 30).

Pensjonat „Kresy” funkcjonował pod tą nazwą dopiero po I wojnie światowej. Przedtem w tym miejscu znajdował się hotel „Warszawski” wybudowany w latach 1907-1909 dla Józefa Bogdańskiego, znanego zakopiańskiego przedsiębiorcy, właściciela okolicznych gruntów i potomka Kuby Bogdańskiego Kołodzieja, którego chata w pobliżu dzisiejszego skrzyżowania Krupówek z ulicą Galicy była obiektem zachwytu bywalców Zakopanego już w początkach II połowy XIX w. W 1910 pensjonat prowadziła tu doktorowa Sława Newestiukowa, której nazwisko znika z reklam rok później.

W latach międzywojennych właścicielką została Luciana Frassati-Gawrońska (1902-2007!), która znacznie rozbudowała i unowocześniła budynek. Była to rodowita Włoszka, żona polskiego dyplomaty, działającego w Niemczech, Turcji i Austrii - Jana Gawrońskiego. Korzystając ze swego statusu cudzoziemki – w dodatku wywodzącej się z kraju, będącego sojusznikiem Hitlera – bezpiecznie wyjechała w czasie okupacji do Włoch, wywożąc za granicę, jako swoją rzekomą służącą, żonę generała Władysława Sikorskiego, Helenę. Współpracowała także na większą skalę z polskim ruchem oporu, m.in. przywożąc do okupowanej Polski milion złotych na wsparcie armii podziemnej od rządu londyńskiego, a także kilkakrotnie interweniując u Mussoliniego w sprawie zwolnienia aresztowanych przez Niemców polskich działaczy politycznych i naukowców. W wolnej Polsce została (w 1993 r.) odznaczona przez prezydenta Lecha Wałęsę Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Zasługi RP.

Już pod koniec lat 30. XX w. część pomieszczeń „Kresów” była wynajmowana przez władze miasta, które usytuowały tam niektóre agendy urzędu miejskiego. W czasie okupacji był tam niemiecki magazyn sprzętu technicznego (m.in. przechowywano tam skonfiskowane Polakom radioodbiorniki), a także stacja Pogotowia Ratunkowego (Rettungstelle), w której funkcjonował ważny ośrodek konspiracyjny. Tutaj też udało się ukryć część rozebranego na polecenie Niemców Pomnika Grunwaldzkiego. Po wojnie mieściły się tu nadal niektóre wydziały Urzędu Miejskiego, a także – w latach 1950-1990 – Miejska Biblioteka Publiczna im. S. Żeromskiego. W latach 90. budynek został reprywatyzowany, a jego właściciel – Alfred Gawroński (ur. 1929) odremontował dom, urządził tu sobie mieszkanie, a resztę pomieszczeń wynajmował rozmaitym instytucjom. W latach 90. XX w. był bardzo charakterystyczną postacią Zakopanego, a mając blisko 70 lat szokował otoczenie swoją pasją do jeżdżenia na mało wówczas popularnych rolkach. Właśnie wtedy obronił doktorat z filozofii na Uniwersytecie Warszawskim, wykładał na Papieskiej Akademii Teologicznej, publikował w „Tygodniku Powszechnym”. W „Kresach” była siedziba założonego w czerwcu 1996 r. zakopiańskiego studia Radia Kraków, później także lokalnego oddziału I Programu Polskiego Radia. Potem mieściło się tu Biuro Promocji Zakopanego oraz popularny w niektórych kręgach pub „Paparazzi”.

Oświetlenie elektryczne funkcjonowało w hotelu „Warszawskim” co najmniej od 1909 roku, kiedy to z tej samej turbiny popłynął prąd do nowobudowanego gmachu „Sokoła” przy Rynku. Elektrownia napędzana była wodą z Potoku Foluszowego (a nie o wiele mniej zasobnego w wodę Czarnego, płynącego tuż przy ścianie domu), doprowadzoną do betonowej komory z pionowo umieszczoną turbiną Francisa, a budynek, w którym się mieściła, znajdował się opodal, w pobliżu miejsca, gdzie łączą się potoki Czarny i Foluszowy.

Oświetleniem elektrycznym w tym samym okresie chwaliły także „Staszeczkówka” (co najmniej od 1907 r.) i hotel St. Karpowicza „Sport” (turbiny wodne na potoku Foluszowym), oraz hotel „Stamary” – od 1912 r. (turbina spalinowa). W 1914 r. elektrownię wodną wybudował w Kuźnicach zarząd dóbr zakopiańskich. Oświetlała ona początkowo jedynie posiadłości dworskie, a na mocy umowy z zarządem gminy w 1919 r. dawała prąd także dla głównych ulic Zakopanego. Ale palma pierwszeństwa w zastosowaniu elektryki do oświetlenia przysługuje niewątpliwie Zakładowi Wodoleczniczemu dr. Andrzeja Chramca, gdzie prąd z parowej lokomobili wykorzystywany był już od 1900 r. Dwa lata później elektryczność z turbin spalinowych oświetliła także sanatorium dr. Kazimierza Dłuskiego w Kościelisku.

Ale Stefan Żeromski nigdy tu nie mieszkał. Chyba wiem, skąd wzięła się pomyłka, w wyniku której powiązano Żeromskiego z tym domem. Otóż w 1938 r., przy okazji obchodów 20-lecia odzyskania niepodległości, ulicy dotąd albo nazywanej Rynkową, albo zaliczanej do Krupówek lub Rynku, nadano imię Stefana Żeromskiego, który w 1918 r. na pobliskim Rynku – jako „prezydent Rzeczpospolitej Zakopiańskiej” – przyjmował przysięgę na wierność nowo tworzącego się państwa polskiego od przedstawicieli zakopiańskich instytucji i organizacji. Imię Żeromskiego ulica nosiła do 1939 r. i od 1945 do 1949 r., kiedy to ni w pięć ni w dziewięć nadano jej nazwę „ulica gen. Karola Świerczewskiego”, który z Zakopanem nie miał nic wspólnego. W 1990 r. Świerczewskiego skreślono, nadając uliczce imię innego generała – Andrzeja Galicy. Zaś w 1950 r. ulokowano tu siedzibę Miejskiej Biblioteki Publicznej, założonej przez Żeromskiego i noszącej jego imię.

Gdy za sprawą mieszkającego w 1904 i 1905 r. w Zakopanem pisarza przekształcono Towarzystwo Czytelni Zakopiańskiej w Bibliotekę Publiczną – mieściła się ona w nieistniejącej dziś willi „Polanka”, znajdującej się na rogu dzisiejszych ulic Zamoyskiego i Makuszyńskiego (tam, gdzie dziś cukiernia „Gabi”). Nieco później w tym samym domu, gdzie znajdował się również pensjonat, zamieszkał i Żeromski. A w 1904 i 1905 r. w Polance organizowane były wieczory literacko-muzyczne, z których dochód przeznaczony był na rzecz Biblioteki. Występowali na nich m.in. Karol Szymanowski jako pianista i Mariusz Zaruski jako recytator. Zaś w 1909 r., za sprawą Żeromskiego założone zostało Towarzystwo Pisarzy Polskich. Zebranie założycielskie odbyło się 14 marca 1909 r. i wtedy prezesem organizacji wybrano Jana Kasprowicza. Żeromski został jego zastępcą, a członkiem wydziału (zarządu) Towarzystwa był m.in. Kazimierz Przerwa-Tetmajer. Zwykle uważa się, że siedzibą Towarzystwa Pisarzy także była „Polanka”, bo zebrania organizacji odbywały się w Bibliotece. Tyle, że Biblioteka pod koniec 1908 r. została przeniesiona do domu Władysława Zamoyskiego przy Krupówkach, naprzeciw hotelu „Morskie Oko”.

Nieco inaczej wygląda związek z willą „Kresy” osoby, oznaczonej jako I. Witkiewicz. Na pewno nie chodzi tu o Ignacego Witkiewicza – ani noszący to imię ojciec twórcy stylu zakopiańskiego, żyjący w latach 1814-1868 ani prawdopodobnie jego brat (1848-1940) z tym pensjonatem nie mają nic wspólnego. Niewątpliwie twórcy tekstu na tabliczce mieli na myśli Stanisława Ignacego Witkiewicza, o którym wiemy, że w „Kresach” był na pewno podczas balu karnawałowego w 1925 r., kiedy to bawiący się tam artyści i lekarze postanowili zawiązać Towarzystwo Teatralne, z którego wyłonił się Teatr Formistyczny Witkacego. Być może był tu także w 1911 r., jeszcze w hotelu „Warszawskim”, bo zimą tamtego roku mieszkała tu 16-letnia wówczas Anna Oderfeldówna, z którą Witkiewicz chciał się żenić i z pewnością wówczas się z nią spotykał.

W żadnych z dostępnych mi źródeł nie ma ani wzmianki na temat tego, że Stefan Żeromski kiedykolwiek mieszkał, czy choćby tylko bywał w hotelu „Warszawskim”, lub, później, w willi „Kresy”. Oczywiście, na 100 procent tego wykluczyć nie można: w jego udokumentowanym życiorysie nie ma takich śladów, ale jest też kilka niewielkich luk, które mogłyby pomieścić krótki, kilkudniowy pobyt w domu nad Czarnym Potokiem (choć na pewno nie żadne działanie). Ale jest to w zasadzie zupełnie nieprawdopodobne i najprawdopodobniej mamy do czynienia z omyłką. Można tylko ze zdziwieniem zapytać, czy powieszenie takiej tablicy z błędnymi informacjami to prawnie dozwolone działanie, czy taka samowolna inicjatywa nie powinna mieć choćby akceptacji stosownych władz? Wydziału Kultury? Konserwatora Zabytków? Muzeum Tatrzańskiego? Do kogo w takiej sytuacji kierować prośby o usunięcie dezinformacji? Może do włodarza miasta?

Zapyta ktoś – po cóż taka szczegółowa dysertacja, wywołana jedną niewielką tabliczką z nieprecyzyjnymi informacjami? Błędnie umieszczonych lub niewłaściwie sformułowanych tablic czy napisów na zabytkach, pomnikach lub nagrobkach jest w Zakopanem sporo, a prostowanie każdej takiej dezinformacji jest syzyfową pracą. No, ale po pierwsze – trzeba próbować: w kilku (spośród pewno kilkudziesięciu usiłowań) przypadkach udało mi się doprowadzić do usunięcia błędów. Inne co prawda trwają i z pewnością przeżyją i mnie, i moją pisaninę. Ale to już jakby nie mój kłopot: niech się tym martwią ci, do których to kieruję. Jednak w tym przypadku rzecz dotyczy jednej z najważniejszych postaci dla Zakopanego, a zarazem dla Polski: wybitnego pisarza, wielkiego społecznika i człowieka o niebanalnym życiorysie, którego spora część wiązała się właśnie z Zakopanem - Stefana Żeromskiego.