Maciej Pinkwart

Witkacy w Tatrach

 

Najpierw parę słów o tytule. Po pierwsze, przyznaję się, że jest on ukradziony ze świetnego artykułu dr Anny Żakiewicz zamieszczonego w „Roczniku Podhalańskim” w 2002 r.[1]. Korzystam z niego oczywiście pełnymi garściami, podobnie jak ze znakomitego eseju Jana Gondowicza Wiosenne chrunie, zawartego w tomie szkiców tegoż autora pt. Paradoks o autorze[2], gdzie znaleźć można ciekawe odniesienia do tatrzańskich konotacji w dziełach literackich Witkiewicza. Ale w niniejszym szkicu będę się zajmował głównie bezpośrednimi kontaktami naszego bohatera z górami, mniej uwagi poświęcając ich artystycznym skutkom.

Po drugie – przyznaję się też, że sam tytuł jest trochę oszustwem, taką przynętą, mającą zwabić rybki – Czytelników na haczyk popularności słów Witkacy i Tatry. Jest to w pewien sposób figura stylistyczna oznaczana łacińskim terminem pars pro toto, część zamiast całości. Albowiem rzecz będzie o Stanisławie Ignacym Witkiewiczu, który przecież nie przez całe życie znany był jako „Witkacy” i o jego fascynacjach górskich i narciarskich – a te naturalnie nie tylko w Tatrach były realizowane.

Wyjaśnijmy na początek, o co chodzi z tym „Witkacym”. To oczywiście kontaminacja, zbitka słowna, a jednocześnie anagram słów „Witkiewicz” i „Ignacy”.  Drugie imię Staś otrzymał, jak to często wówczas praktykowano – po dziadku. Ignacy miał także na imię jeden z jego stryjów. On sam pierwsze swoje dzieła malarskie, czasem też listy podpisywał tym właśnie imieniem – głównie po to, by odróżnić się od ojca, jak wiadomo praktykującego w tych samych dziedzinach sztuki.

<-- Pocztówka do ojca, kolekcja St. Okołowicza, reprodukcja z książki "Listy I".

Pseudonim „Witkacy” pojawia się po raz pierwszy w podpisie widokówki wysłanej przez Stanisława Ignacego do ojca 6 kwietnia 1913 r.[3], a kilka dni później - 17 kwietnia 1913 w korespondencji do Heleny Czerwijowskiej[4] (ona w swym pamiętniku nazywa go „panem I.”). Dzieła malarskie sygnowane w ten sposób zaczęły powstawać w czasie pobytu w Rosji w 1917 r. (być może nawet już rok wcześniej). Od przyjazdu do Zakopanego w 1918 podpis „Witkacy” – i rozmaite jego warianty – wypiera wszystkie inne i nawet w kontaktach z przyjaciółmi jest dominujący. W liście do władz krakowskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w 1919 r. pisze, że wystawia swoje prace jako „Ignacy Witkiewicz”, a ponadto dodaje:

„Podpis »Witkacy« jest równie ważny, a nawet może wyraża większą wagę do rzeczy tak podpisanych, zaczynając od 1918 r.” [5]

Jak widział Tatry? Rozmaicie, w różnych okresach czasu.

Z Witkiewiczem kłopot jest taki, że myśląc o nim myślimy niejako statycznie, opierając się głównie na stereotypach. Malarz, pisarz, niektórzy mówią jeszcze: poeta, dramaturg, filozof, fotografik, teoretyk, rzadko krytyk sztuki, epistolograf… Także: kobieciarz, narkoman, alkoholik, showman, prestidigitator artystyczny… A to nigdy nie jest prawda dla całego życia Stanisława Ignacego. Jego postępowanie, życie towarzyskie, twórczość, nawet nałogi bardzo zmieniały się w czasie i mówiąc o nim zawsze musimy uwzględniać kontekst, przede wszystkim czasowy. Tak jak z tym Witkacym, który przecież był nie zawsze - a dziś pseudonim zapanował nad nazwiskiem. Ba! Z ust prominentnej osoby, przynajmniej w lokalnych kontekstach, padło kiedyś sformułowanie o tym, że w 2015 r. obchodzimy rok Witkacych…

Fantazja - bajka, 1921-1922, KDM I 431, MNW. -->

A więc i stosunek do Tatr miał różny w różnych okresach życia, choć zawsze był to stosunek wysoce nacechowany emocjonalnie. Witkiewicz jak mało kto czerpał z otaczającego życia pełnymi garściami, fakty i emocje przetwarzając na sztukę.

Owe inspiracje z rzeczywistości miały w jego dziełach - pozornie niekiedy tak abstrakcyjnych, że aż odlecianych -  znaczenie większe, niż się zwykle sądzi. Na jednym ze swoich wykładów w Zakopanem[6] doc. dr inż. Marek Średniawa zacytował znany wierszyk Witkacego o stróżu, budząc wesołość widowni:

Nie jest to przyjemność duża cały dzień malować stróża, i za taki nędzny zysk, zgłębiać taki głupi pysk.[7]

Dopowiedzmy: właściciel firmy portretowej Stanisław Ignacy Witkiewicz, żeby utrzymać siebie i żonę, niejednokrotnie ostro dumpingował ceny swoich obrazów, które wg regulaminu miały kosztować co najmniej 100 zł. I tak kiedyś w 1929 r. w Poznaniu przyszła do niego dziewczynka[8] z 50 złotymi uciułanymi piontkami prosząc tylko o kilka kresek – a dostała pełny portret w typie E. A z tym stróżem było tak: gdy w 1932 r. Witkacy mieszkał w Krakowie u Stefana Szumana, przyszła do niego żona stróża kamienicy, prosząc o portret za 30 złotych[9]. Narysował. Półtora roku później przyszedł sam stróż i wyszedł z portretem za 20 zł.[10] Jeszcze rok później, w Warszawie, znajomy malarz dostał portret za złotych 15[11]

Wróćmy do Zakopanego. Mały Staś kontakty z Tatrami zaczął wcześnie. Urodził się, jak wiemy, 24 lutego 1885 r. w Warszawie. Pierwsze lato spędził u ciotki Anieli w Syłgudyszkach na Litwie – tam, gdzie paręnaście lat później zacznie malować pierwsze pejzaże. A do Zakopanego został po raz pierwszy przywieziony już w lipcu 1887 r.

<-- Stanisław Witkiewicz - ojciec, MT

 

Zamieszkali wtedy Witkiewiczowie w chałupie Macieja Wójciaka na Bystrem, w pobliżu Nosala, mniej więcej w tym miejscu, gdzie kilkanaście lat później powstała willa „Fortunka”, tak ważna w życiorysie zakopiańskim Mieczysława Karłowicza. Bodaj w sierpniu 1887 r. Stanisław Witkiewicz pisał do rodziny:

„Jesteśmy od tygodnia w Zakopanem. (...) Używamy go bez względu na pogodę. Nawet mały, jak tylko trochę deszcz ustanie - wkłada serdak, kalosze i – »malsz«. (...) Mały przy tym tak się cieszy z Górali i ze wszystkiego, co widzi tutaj, że jest zupełnie szczęśliwy. Sabała nocuje często u nas i w ogóle jest naszym bliskim przyjacielem”.[12]

 

Sabała i Staś, MT --> 

 

Stabilizacja zakopiańska Witkiewiczów następuje w 1890 r., kiedy to rodzina postanawia, dla zdrowia ojca, osiąść pod Giewontem na stałe. Służy to również małemu Kaluniowi, który wtedy już na własnych, pięcioletnich nogach wchodzi w Tatry – zapewne w najbliższe dolinki reglowe. Co więcej: zaczyna je także obserwować – i malować. Z 1890 r. pochodzi pierwszy rysunek, na którym widnieje całkiem udatnie namalowana Osobita – ostatni szczyt od zachodu, widoczny z Zakopanego.[13]

 

<-- Osobita, akwarela i ołówek, 1890, Archiwum Instytutu Sztuki PAN

 

Stanisław Witkiewicz pisze wtedy do matki:

„Stasiek ma tu raj zupełny. Siedzimy pod lasem, osłonięci od wiatru, o ile to można – osłonięci od drogi łąkami – dziecko cały dzień kąpie się w powietrzu, kopie, grzebie, odwiedzają go małe góraliki, z którymi dobrze się bawi […] trzymamy się też, póki co, dróg bitych i co najwyżej na upadki Regli idziemy, gdzie mały szaleje, zbierając polne kwiaty. […] Dziecko tak wrażliwe jak Kala ma tu nieprzebraną moc rzeczy i zjawisk ciekawych do obserwowania”.[14]

Potem, na pewno, przyszły trasy coraz dalsze i coraz trudniejsze, a także – co ważne – coraz bardziej samodzielne. Jak się wydaje, ojciec w niewielkim tylko stopniu towarzyszył w górach jedynakowi, bo z uwagi na postępującą chorobę, w tym – dolegliwości sercowe i reumatyczne, musiał się ograniczać do tras krótkich i niezbyt męczących. Naturalną koleją rzeczy, towarzystwo w wyprawach górskich stanowili rówieśnicy i nieco starsi bywalcy szlaków tatrzańskich. Z tych ostatnich byli to przede wszystkim Tadeusz Miciński i Mieczysław Limanowski, z kolegów - tatrzańskie wprawki ćwiczyli z młodym Witkiewiczem – młodzi Sienkiewiczowie, Henryk junior i Jadwiga, młody Matlakowski – Władysław Kiejstut, młodzi Lilpopowie – Jerzy i Władysław oraz Leon Chwistek, co wiemy z rozproszonych wzmianek w listach Stanisława Witkiewicza do syna.[15]

 

Stanisław Ignacy Witkiewicz i NN na skałkach Krokwi, kolekcja St. Okołowicza --> 

 

Ale dokumentacji tych pierwszych poważniejszych tras nie mamy. Ocalały dopiero fotografie z końca XIX w. Z nich wiemy, że nastoletni Staś bywał w dolinie Kościeliskiej, Olczyskiej i Miętusiej, ćwiczył umiejętności wspinaczkowe na Capkach i w rejonie Krokwi.[16] Naturalnie, nie był tam sam – ktoś mu robił te zdjęcia, ale towarzyszy tych wypraw nie znamy, albo nie rozpoznajemy.

W latach 1899-1900, a zatem kiedy Witkiewicz ma 14-15 lat, odbywa imponującą wędrówkę granią Tatr Wysokich, od Rysów przez Ganek, Wysoką i Durny po rejon Łomnicy. Dokumentuje ją fotograficznie, choć znamy niewiele zdjęć z tej wyprawy (raczej: tych wypraw, bo grań „robiona” była w kilku etapach), ale prawdopodobnie znów nie był sam, bo na jednym ze zdjęć, ze szczytu Durnego, widzimy go z przewodnikiem[17] – i znów: ktoś to sfotografował.

<-- Stanisław Ignacy Witkiewicz z przewodnikiem na Durnym, kolekcja St. Okołowicza 

 

Ewa Tyszkiewiczówna u wylotu jaskini Dziura, kolekcja St. Okołowicza --> 

 

Wśród osób, o których wiemy na pewno, że towarzyszyły Stanisławowi Ignacemu w wycieczkach tatrzańskich w początkach XX w. jest pierwsza jego „poważna” narzeczona – Ewa Tyszkiewiczówna.[18]

Są rówieśnikami, oboje na rok przed maturą, poznali się w Zakopanem, Witkiewicz chce się z nią żenić, ona nie odmawia, ale nie zgadza się ojciec. Dokładniej – obaj ojcowie, choć z różnych powodów. Staś fotografuje Ewę trochę niekonwencjonalnie, można powiedzieć – artystycznie, u wejścia do Doliny ku Dziurze: pod słońce, mało ją widać, jest to tylko postać w kapturze. Podobną technikę zastosował Witkiewicz kilka lat wcześniej, z nieznaną bliżej osobą, w innej jaskini.

Daleko tu jeszcze do sytuacji, w której Tatry staną się dla wybierających się z nim w góry kobiet czymś w rodzaju afrodyzjaku, który sprawi, że w górskim plenerze wolno będzie znacznie więcej, niż w dolinach, a Stanisław Ignacy będzie z tego skwapliwie korzystał[19]. Ale – o ile wiadomo – zachowała się tylko jedna fotografia, na której jego towarzyszka pozwoli sobie na pełny luz: jest to naga fotografia jego żony Jadwigi, wykonana w Tatrach prawdopodobnie w 1930 r.[20] Więcej pozostało fotografii, w których w pejzażu górskim eksponuje swoje ciało sam Witkiewicz.

 

Jadwiga Witkiewiczowa w Tatrach, lata 30., fot. S.I. Witkiewicz, Książnica Pomorska --> 

 

Mniej więcej od 1902 r. zaczyna malować pejzaże górskie. Niewiele ocalało z tych pierwocin, ale szczególnie interesujący wydaje się być niewielki obrazek, stanowiący ornament do programu rautu literackiego w „Czytelni Zakopiańskiej” z marca 1902 r. [21]

 

<-- Winieta programu Rautu Literackiego, III 1902, BN

 

Jak wiemy, w tym samym lokalu, w już nie istniejącej willi „Polanka” na rogu dzisiejszej ulicy Zamoyskiego i Makuszyńskiego w styczniu tego samego 1902 r. Witkiewicz junior zadebiutował jako malarz, prezentując na wystawie artystów zakopiańskich dwa swoje pejzaże litewskie.[22] Na marginesie dodajmy, że nieco wcześniej, 22 lutego 1900 r. Witkiewicz debiutował na łamach tygodnika „Przegląd Zakopiański”, zamieszczając tam dwa rysunki, stanowiące ilustrację do eseju Glossopteris, autorstwa swego nauczyciela, poety geologii Mieczysława Limanowskiego. Artykuł dotyczy prahistorii Tatr, a ilustracje przedstawiają pejzaż, nawet tatrzański – ale tak, jak sobie autor i rysownik wyobrażali w odniesieniu do widoku sprzed przeszło 200 milionów lat.[23]

W towarzystwie Mieczysława Limanowskiego, ale także młodego geologa Ferdynanda Rabowskiego oraz własnego ojca i przewodnika Ślimaka jesienią 1900 r. Staś wybiera się do Jaskini Magurskiej, gdzie Limanowski spodziewa się odnaleźć szkielet niedźwiedzia jaskiniowego. Urządza wtedy na zlecenie Muzeum Tatrzańskiego wystawę działu geologicznego i chciałby tam umieścić pozostałości dawnej fauny górskiej. Wiadomo, że nic tak nie ożywia wystawy jak dobrze spreparowany nieboszczyk. Szkieletu nie skompletowano, ale to podobno Stanisław Witkiewicz–senior odnalazł trzy fragmenty kostne, które zinterpretował jako obrabiane ludzką ręką: dwa miały być amuletami, a jeden – grotem strzały.

 

<-- Pejzaż triasowy, 1900, fot. rysunku w MT

 

 

Dowodzić to miało tego, że w Jaskini Magurskiej mieszkał człowiek prehistoryczny. Tezę tę poparł swoim autorytetem medycznym zawsze żądny sensacji doktor Stanisław Eljasz-Radzikowski - i Limanowski umieścił owo znalezisko w gablocie muzealnej wraz z fotografią rzeźby, przedstawiającej pitekantropa, jaki rzekomo miał żyć w Tatrach i być przodkiem dzisiejszych górali zakopiańskich. Opisy zawierały także krótki wykład teorii Darwina…[24]

Można sobie wyobrazić, jak owe rewelacje przyjęło miejscowe środowisko, zawsze zajęte tropieniem i zwalczaniem wpływów lewicowych i antykościelnych. Tym bardziej, że odpowiedzialny za ekspozycję był syn twórcy polskiego socjalizmu Bolesława Limanowskiego, znalazcą Stanisław Witkiewicz, który góralom tłumaczył pożytki ze wspólnej własności rolnej, uczestnikiem wycieczki Stanisław Ignacy, usiłujący wmówić kucharce, że istnieje mnóstwo światów takich jak nasz, a autorem naukowego opisu – Stanisław Eljasz-Radzikowski, nie tylko dziwak, ale też były lekarz klimatyczny, pokłócony z doktorem Andrzejem Chramcem – przewodniczącym Rady Parafialnej. A zresztą pitekantropa nie przewidywała biblijna Księga Rodzaju, pragóral był goły, więc niemoralny, no i poza tym tak szpetny, że w Zakopanem mówiono, iż tak może wyglądał przodek Limanowskiego albo Witkiewicza, ale na pewno nie żadnego z górali zakopiańskich.

Po interwencji proboszcza, prezes Towarzystwa Muzeum Tatrzańskiego dr Władysław Florkiewicz kazał paskudę z wystawy usunąć[25], co było o tyle słuszne, że owe znaleziska okazały się zwykłymi kośćmi, tylko uszkodzonymi przez naturalne procesy przyrodnicze.[26] Dodajmy dla zamknięcia tematu, że prawdziwe ślady człowieka prehistorycznego w Tatrach i pod Tatrami, m.in. w Zakopanem i w okolicach Smokowca, odnajduje się od lat 60. XX w. Pozostałości kultury magdaleńskiej zidentyfikowano na północ i północny wschód od Tatr. Żadne z tych śladów nie prowadzą jednak do Jaskini Magurskiej.

Tatry pojawiają się coraz częściej jako motyw fotografii Stanisława Ignacego Witkiewicza. Kieruje obiektyw w ich stronę nie tylko podczas wycieczek, także w okolicach zakopiańskiego domu, uwieczniając widoki z Równi Krupowej, Krupówek, ulicy Kościeliskiej. Niebawem fotografie posłużą jako wzorzec do malowania olejnych pejzaży.

Tymczasem jednak jest rok 1903 i przed Stasiem matura. Zdawał ją, jak wiemy, eksternistycznie jako – po galicyjsku mówiąc: prywatysta, we Lwowie w maju 1903 r. w C.K. Wyższej Szkole Realnej. Egzamin pisemny obejmował zadania z polskiego, niemieckiego, francuskiego, matematyki i – osobno – geometrii wykreślnej. Potem były egzaminy ustne – m.in. z polskiego, matematyki, historii, historii naturalnej, fizyki, języków i religii (a może tylko musiał iść do spowiedzi, co też nie było dla niego łatwym progiem do pokonania) – w sumie, jak wyliczył ojciec, młody Witkiewicz musiał zdawać 14 egzaminów. Rok wcześniej zaliczał przedmioty, kończące się w klasie przedmaturalnej: chemię, geografię, rysunek odręczny, kaligrafię oraz język angielski. Zdaje się, także śpiew – jak nazywano szkolną muzykę. Świadectwa z odznaczeniem nie otrzymał, ale zdał w środku stawki – na 46 absolwentów Witkiewicza odnotowano na pozycji 14.[27]

Wkrótce potem wyruszył na swą pierwszą dorosłą wędrówkę – pieszo – do Kamieńca Podolskiego. Zachwycony krajobrazami planował w następnym roku kontynuowanie podróży dalej na południowy wschód, chcąc zwiedzić góry Kaukazu.[28] Niestety, brak pieniędzy oraz postępująca choroba ojca, który właśnie wtedy po raz pierwszy musiał wyjechać do chorwackiego Lovranu, początkowo właśnie pod opieką syna – przekreśliły te plany. W Lovranie także uprawiał turystykę, dla przyjemności i w celach pejzażowych. Włócząc się po wzgórzach Monte Maggiore (dzisiaj Učka) – wchodzi m.in. na szczyt Vojak (1396 m n.p.m.).[29] 

Ślady kolejnych tatrzańskich fascynacji odnajdujemy w licznych przykładach twórczości pejzażowej Stanisława Ignacego Witkiewicza, z czasów sprzed I wojny światowej. Maluje wtedy m.in. Hawrań i Murań w Tatrach Bielskich, zakochuje się także w rejonie Hali Gąsienicowej i tej miłości pozostanie wierny do końca życia. Z tego pierwszego okresu, sprzed I wojny światowej pozostało kilka olejnych obrazów przedstawiających Granaty[30], gdzie Witkiewicz często bywał i zapewne je lubił, choć nie zawsze była to taka forma miłości, jaką dziś by akceptował dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego.

<--- Granaty, olej, 1911, KDM I 107,  MNW

 

Oto czytamy w liście do żony z 1926 r.: „W sobotę ze Staroniewiczami poszliśmy na Granaty. Noc na Hali. (…)  Był z nami (przypadkowo się przybłąkał) Nowotny. Spaliliśmy cały stok trawy od doliny do szczytu. Wyglądało to jak wulkan. Cudowne! Na Kozie Czuby szli ścianą jacyś troje. Piekielny widok”…[31]

Jeden z pejzaży, przedstawiających Granaty (KDM I 107) Anna Żakiewicz interpretuje w ten sposób, że ów obłok, czy też pasemko mgły zostało umieszczone w tym miejscu, by artysta mógł uchylić się przed problemem, jakim było zróżnicowanie planów bliskich i dalekich.[32] Ale może była to prorocza antycypacja wydarzenia, które on sam sprowokował 20 lat później?

Hińczowe Stawy, 1907, własność prywatna -->

 

Czy można go nazwać taternikiem? W tamtych czasach z całą pewnością tak. Poza opisanymi już wyrypami w rejonie Wysokiej i Łomnicy, mamy odnotowaną wyprawę do Doliny Mięguszowieckiej, zapewne szlakiem zbliżonym do trasy, jaką jego ojciec opisał w książce Na przełęczy[33], w 1909 r. był na Lodowym Szczycie[34], być może w towarzystwie swego odwiecznego przyjaciela i głównego wroga intelektualnego – Leona Chwistka, wspinał się także na Niebieską Turnię, prowadzony przez króla przewodników tatrzańskich, Klimka Bachledę[35].

Chętnie też malował okolice podtarzańskie, jak na przykład widoki z tak bliskiej sobie potem Antałówki czy też z Olczy, którą eksploatował raczej zimowo.

<--- Pejzaż zimowy, 1911, MPŚ

 

W latach międzywojennych chyba uprawiał tylko turystykę, choć nierzadko były to wycieczki położone z dala od uczęszczanych szlaków. Zawsze jednak góry były przezeń chętnie wykorzystywane jako tło, nawet w kompozycjach abstrakcyjnych, także i tych, sytuowanych w artystycznej wyobraźni daleko od naszych stron.[36]

 

Pocałunek mongolskiego księcia w lodowej pustyni, 1915-1918, KDM I 261, MNW -->

 

Mniej więcej w tym samym czasie rozpoczyna się przygoda Stanisława Ignacego Witkiewicza z nartami.

Musiał poznać uroki zimowych Tatr już w młodości, jeśli ojciec pisze do niego w lutym 1906 roku: „śnieg do ski wyborny – szkoda, że Ciebie nie ma”[37]. W tym samym roku zapisał się do kronik pionierów narciarstwa dokonując – z innymi malarzami, Mariuszem Zaruskim i Kazimierzem Młodzianowskim - pierwszego narciarskiego wejścia na Giewont od strony Małej Łąki[38].

W swoich kronikach tatrzańskich Zaruski odnotowuje udział Witkiewicza w wycieczce Zakopiańskiego Oddziału Narciarzy do Doliny Kondratowej w marcu 1910 r.[39] (ale chyba członkiem ZON, a później SNPTT nie był), zaś w marcu 1913 r. był na nartach, prawdopodobnie po raz pierwszy, na Kasprowym Wierchu, w towarzystwie Tadeusza Micińskiego[40]. Później jeździł tam, w obu kotłach, wielokrotnie, na długo przed wybudowaniem kolejki. W latach międzywojennych narciarstwo będzie jego ulubioną rozrywką i najlepszą formą oderwania się od problemów domowych i artystycznych.

<-- Jadwiga Janczewska, MT

Witkacy na nartach, lata 30, Dział rękopisów Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu -->

 

Właśnie na narty podobno poszedł w noc po awanturze z narzeczoną, Jadwigą Janczewską, 20 lutego 1914 r. Tak przynajmniej utrzymywała jego matka. Według innych – poszedł wprost do mieszkającej w pobliżu Ireny Solskiej, lub Heleny Czerwijowskiej. Z obydwiema romansował nadal, mimo związku z Janczewską. Nazajutrz młoda kobieta pojechała do Doliny Kościeliskiej i tam na Hali Pisanej odebrała sobie życie strzałem z rewolweru. Jego rewolweru. Po kilku latach komentował to artystycznie w kompozycji[41], w której także można dostrzec reminiscencje górskie – i towarzyskie, bowiem postacie demonów, pochylających się nad leżącą kobietą przypominają dwie osoby, według Witkiewicza zamieszane w tę sprawę – Tadeusza Micińskiego i Karola Szymanowskiego.

<-- Kompozycja ze śpiącą kobietą i potworem (Samobójstwo), 1920, własność prywatna, depozyt MNW 

 

W desperacji, w jaką popadł wówczas Witkiewicz, sam planował własne samobójstwo, a nawet pisał w swoim testamencie, że życzy sobie, żeby pamiątki po Janczewskiej i jej listy pochować pod kamieniem, który ma być dla niego postawiony w miejscu, gdzie narzeczona odebrała sobie życie.

Dodajmy, że tej fatalnej nocy poprzedzającej samobójstwo Janczewskiej - nad Tatrami wiał halny wiatr…

Ćwierć wieku później Witkiewicz odreagowywał bolesne zapewne wciąż wspomnienie żałosną błazenadą, kiedy to na Hali Pisanej udawał ducha Jadwigi Janczewskiej, co sfotografował Józef Głogowski.

SIW w Dolinie Kościeliskiej, przed 1935, fot. J. Głogowski, kolekcja St. Okołowicza -->

 

„Szkoda, że nie lubisz gór” – pisał Witkiewicz do żony w 1925 r., kiedy to ich małżeństwo praktycznie się rozpadło. Rzeczywiście, szkoda. Gdyby Jadwiga lubiła góry i częściej towarzyszyła mężowi w wycieczkach letnich, a nie tylko – sporadycznie – w przyjemnościach narciarskich, ich małżeństwo mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. Poznali się w 1922 r. w pracowni kilimiarskiej firmy Tarkos[42], skądinąd na ulicy Witkiewicza, ale dopiero za pół roku Witkacy – już możemy użyć tego słowa – zaproponował jej spacer, potem kawę, potem wizytę u ciotki i kuzynki na Antałówce, wreszcie – naukę jazdy na nartach. Dwa dni później, po przyjęciu w domu znajomych Witkiewicza, poszli razem na nocny spacer do Kuźnic i tam Stanisław poprosił ją o rękę[43].

Po latach to właśnie Jadwiga - Nina, jak ją nazywał, będzie dla niego najbardziej pożądaną towarzyszką wypraw narciarskich – mimo, iż relacje między nimi układały się zdecydowanie – jakby powiedział Witkacy – nie tego…

<-- Jadwiga Witkiewiczowa, fot. podkolorowana, kolekcja St. Okołowicza

 

Ale oczywiście jeździł z wieloma innymi osobami – praktycznie z każdym kogo udało mu się namówić, a często przedtem – nauczyć narciarskiej sztuki.

Terenem narciarskich eksploracji Witkacego były w latach międzywojennych przede wszystkim okolice najbliższe jego miejsca zamieszkania, to jest Antałówka i Koziniec, a także inne Pagóry, jak je nazywał: głównie Bachledzki Wierch, Olcza, Cyrhla, Poronin, Małe Ciche, Wierch Poroniec, Bukowina Tatrzańska. Narciarskie uroki Pasma Gubałowskiego, od Zębu po Ostrysz, poznawał przede wszystkim w latach 20-tych. Jeździł także – może przesadą byłoby określenie „biegał” – na Równi Krupowej, szczególnie gdy dawał komuś pierwsze lekcje poruszania się na zimowym sprzęcie. Miał bowiem w tym zakresie zacięcie pedagogiczne, udzielając z dużą cierpliwością lekcji narciarstwa nie tylko swojej żonie i – jeśli możemy sądzić – kilku kochankom, ale także bardziej od niego doświadczonym tatrzańsko przyjaciołom, jak Bronisław Gromadzki czy Maria i Edmund Strążyscy.

W Tatrach na nartach jeździł w zasadzie tylko po polskiej stronie. Po I wojnie najczęściej bywał, podobnie jak w lecie, w okolicach Hali Gąsienicowej i Kasprowego Wierchu. Pierwsza wzmianka na ten temat jest w jednym z listów do narzeczonej, Jadwigi Unrug z marca 1923 r., kiedy to opisuje, jak pod kierunkiem Augusta Zamoyskiego on z kolei ćwiczył jazdę na stromiźnie w żlebie opadającym z Giewontu na Kalatówki[44]. Potem przynajmniej parę razy do roku bywał na Kasprowym, podchodząc przez Halę Gąsienicową lub od strony Goryczkowej, co dowodzi po raz kolejny, że nie dlatego jeździmy na nartach po Kasprowym, że tam jest kolejka, tylko dlatego tam jest kolejka, że nasi poprzednicy jeździli tam chętnie na nartach… Gdy w 1936 roku kolejka powstała, Witkacy – początkowo niechętnie usposobiony do tej nowinki, w dodatku cierpiący na okresowe napady lęku przestrzeni – zmusił się do pierwszej jazdy 5 marca 1936, tylko do Myślenickich Turni.[45]

Witkacy na nartach, 1921, rys. Leona Chwistka, własność prywatna, repr. z książki K. Estreichera "Leon Chwistek. Biografia artysty" -->

 

Ale 19 marca tegoż roku już wjechał na szczyt, stamtąd zjechał na nartach na Gąsienicową i wybrał się jeszcze tego samego dnia na wycieczkę narciarską pod Mały Kościelec. Przenocował w schronisku i następnego dnia wszedł na nartach na Kasprowy i zjechał przez Goryczkową.[46]

Wrażenia z pierwszej jazdy kolejką porównywał dwa lata później do pierwszego lotu samolotem, pisząc: „Kiedy zrobiono na Kasprowy Szczyt [tak!] kolej linową (początkowo byłem przeciwnikiem tej instytucji), powiedziałem sobie, że nigdy nią nie pojadę. Nie wyobrażałem sobie po prostu dla mnie możliwości wiszenia nad trzystumetrową przepaścią, i to w dodatku przepaścią »ruchomą«, z zachodzącymi na siebie w miarę jazdy perspektywami w dół. Namówiony przez entuzjastów kolejki przemogłem się i pojechałem. I »o dziwo!«, jak by powiedział poeta, nie uczułem najmniejszego nawet nieprzyjemnego wrażenia. Patrzyłem na dolinę Kasprową tak prawie, jak z krzesła na podłogę, a przerażająca w wyobraźni ruchomość przepaści zdawała się w istocie łagodzić jej wciągającą demoniczną potęgę. Odtąd stałem się wielbicielem kolejki, tym bardziej, że daje ona ludziom, którzy by normalnie poza Kuźnice wyjść nie mogli, możność podziwiania niesamowitej piękności widoku na Krywań, na zaczarowane ogrody Doliny Cichej i Gąsienicowe Stawki z góry, mieniące się wszystkimi odcieniami pawich piór i skrzydeł tropikalnych motyli”[47].

Innymi miejscami, często odwiedzanymi przez Witkacego na nartach były okolice Hali Kopieniec oraz Dolina Chochołowska, gdzie kilkakrotnie zjeżdżał z Rakonia aż po Drogę pod Reglami i dalej, do Doliny Kościeliskiej. Jeździł także w Dolinie Pięciu Stawów Polskich i w okolicach Morskiego Oka. Wiemy o dwóch parach nart, których po kolei używał, żonie kupił hikory z wiązaniami Zdzisława Rittersschielda[48], sobie sprawił w 1932 r. szerokie deski (dobre na świeżym śniegu) z wiązaniami Franciszka Bujaka[49]. W latach międzywojennych posługiwał się już oczywiście dwoma kijkami (choć pewnie w czasie wycieczki z Zaruskim jeszcze jednym, okutym bambusem), ale stosował popularną wówczas technikę, wywodzącą się właśnie z czasów jednokijowych, kiedy to długi drąg służył do utrzymywania równowagi, wbity w śnieg funkcjonował jako ster, a na większej stromiźnie czy w terenie zalodzonym narciarz wkładał ów kij między nogi, wbijał go w śnieg czy lód i siadał na nim, rękami pociągając drugi koniec do góry, chcąc wyhamować. Towarzyszący Witkacemu w narciarskiej wyprawie do Doliny Pięciu Stawów Henryk Worcell wspomina, że Witkiewicz podobnie używał zwykłych kijków: „…tam, gdzie było bardziej stromo, wkładał oba kijki między nogi, po prostu siadał na nich jak chłopiec na lasce imitującej konia, i w ten sposób hamował swój szalony pęd, te kijki służyły mu za hamulce.”[50]

 

<-- Witkiewiczowie i NN na nartach, lata 30., Książnica Pomorska 

 

Ogółem znane mi źródła odnotowują 78 wycieczek narciarskich, w latach 1906-1913 i 1923-1939. Dodajmy dla porządku, że w jednym z listów do Heleny Czerwijowskiej Witkiewicz chwali się, że kierował na Cyrhli i na Polanie Hurkotne siedmioosobowym bobslejem[51].

Letnie wycieczki odbywał często w okolicach Hali Gąsienicowej, czasami nocując w tamtejszym schronisku. Po polskiej stronie lubił także rejony Polany Chochołowskiej, Kopieńca, Morskiego Oka i Doliny Pięciu Stawów. Natomiast prawdziwą atrakcją były dla niego wyprawy na „czeską” stronę, jak nazywał południową stronę Tatr. Czeska to w tym przypadku skrót od „czechosłowacka”. Było to przedsięwzięcie dość kosztowne i zwykle kilkudniowe. Ani pieniędzy, ani czasu w nadmiarze nie miał. By przekraczać granicę i poruszać się w podtatrzańskim pasie konwencji turystycznej, od 1926 r. należało mieć legitymację towarzystwa turystycznego – w przypadku Polski było to Polskie Towarzystwo Tatrzańskie. Kiedy zapisał się do PTT – nie wiem.

Mamy udokumentowanych kilka wielodniowych wypraw w poprzek Tatr – np. latem 1923 r. przez Dolinę Jaworową i Przełęcz pod Kopą do Doliny Kieżmarskiej[52], czy najdłuższa - w lipcu 1927 z Hali Gąsienicowej przez Niewcyrkę, Dolinę Koprową, Furkot, Dolinę Młynicy, Szczyrbskie Jezioro, Tatrzańską Łomnicę, Dolinę Białych Stawów, Przełęcz pod Kopą do Doliny Jaworowej[53]. Bywał też chętnie w słowackich miasteczkach Spisza i Liptowa (szczególnie upodobał sobie Liptowski Mikulasz[54] i nawet porównywał go z… Nowym Sączem[55]), zaglądał też na Orawę[56].

Był wielkim miłośnikiem słowackich jaskiń, kilkakrotnie zwiedzał Groty Demianowskie[57], był też prawdopodobnie w Dobszyńskiej Jaskini Lodowej[58]. Niestety, nie mamy fotografii z tych wypraw. Przynajmniej ja nie mam.

Mam za to dokument, który o ile wiem, po raz pierwszy został zaprezentowany w mojej książce Wariat z Krupówek. To deklaracja członkowska Klubu Sportowego „Tatry” i jego Sekcji Taternickiej, do której S. I. Witkiewicz wstąpił w kwietniu 1933 r.[59]

Deklaracja członkowska SIW, archiwum Paryskich w zbiorach TPN --> 

 

Witkacy zapisał się tam niekoniecznie po to, by jakoś grupowo się wspinać, tylko z czystej sympatii dla prezesa tej organizacji, zaprzyjaźnionego z nim Bohdana Filipowskiego, który napisał do książki Witkiewicza o narkotykach rozdział o morfinie i rok później zmarł, pokonany przez swoją ulubioną używkę, a Sekcja Taternicka zaś wkrótce po jego śmierci się rozpadła.

Z Filipowskim był w górach chyba tylko raz, na wycieczce narciarskiej do doliny Goryczkowej, ale kilkakrotnie rysował jego portrety[60].

 

<-- Bohdan Filipowski, 1928, KDM 788, MPŚ

 

Witkacy lubił na wycieczkach gadać, chwalić się swoją wiedzą, dyskutować, wygłupiać się, imponować. Zdarzały mu się, oczywiście, wycieczki samotne, ale głównie wtedy, gdy nie mógł znaleźć towarzystwa, albo kiedy miał wyjątkową chandrę. Na ogół jednak chodził w towarzystwie, bardzo często kobiecym.

Z dokumentów – mocno niestety fragmentarycznych w tej dziedzinie – wynika, że Witkiewicz bywał w górach w towarzystwie co najmniej 81 osób. I trzech psów.

W góry prawie zawsze ubierał się elegancko i stylowo: ciężkie buty turystyczne, pumpy podwiązane pod kolanami, wysokie skarpety, sweter albo luźna kurtka lub marynarka, jasna koszula, obowiązkowy krawat, nawet pod sweter. Zresztą w ogóle bez krawata pokazywał się rzadko. Na głowie beret lub śmieszny kapelusik z małym rondkiem. W słoneczny dzień – zawsze ciemne, okrągłe okulary z grubą oprawką.

SIW w Tatrach, przed 1935, fot. J. Głogowski lub E. Strążyski, Książnica Pomorska -->

Czasem chciał i w górach zaszokować strojem – jak wtedy, gdy ubierał się w spodenki kąpielowe, żółty letni kapelusz i letnie butki. W pogodne dni chętnie zdejmował koszulę, nawet zimą, i opalał się, wystawiając do słońca swoje oponki i mięsień piwny[61].

<-- SIW nad Morskim Okiem, ok. 1935, Dział Rękopisów Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu

 

Łatwo się męczył, często odpoczywał, był jednak uparty i szedł dalej. Ale rozsądnie: załamanie pogody, kiepski stan zdrowia, nieodpowiednie towarzystwo powodowały, że rezygnował z wycieczki lub skracał trasę. W latach 30. już nie podejmował wypraw bardziej forsownych[62]. Ale gdy zaś przez dłuższy nie mógł iść w góry – markotniał i tęsknił do Tatr. Chyba w pewien sposób był też uzależniony od adrenaliny, którą wyzwala górska wycieczka. Z przewodnikami chodził rzadko: z nieznanym nam przewodnikiem był ok. 1900 r. na Durnym, pewno też na Łomnicy, Klimek Bachleda prowadził go na Niebieską Turnię, w latach międzywojennych sporadycznie chodził w większym towarzystwie z przewodnikami Józefem Gąsienicą Tomków, Jędrzejem Marusarzem Jarząbkiem i Józefem Stopką Krzeptowskim.

Żona Jadwiga, mimo że nie przepadała za górami, czasami jednak towarzyszyła mu w wycieczkach. Niezbyt wiele jest udokumentowanych, jako że najwięcej wiadomości na temat szczegółów biograficznych Witkacego czerpiemy z listów do żony, których oczywiście nie pisał, gdy byli w Zakopanem razem. Zresztą, jak się wydaje ta żonina górska abstynencja była elementem robienia mężowi na złość, a że natura nie znosi próżni - on starał się tę pustkę wypełniać innymi kobietami.

Chyba najbardziej ją zirytował związek – także tatrzański – z jej własnymi kuzynkami – Marią Pawlikowską, późniejszą Jasnorzewską i – o nieco niższej temperaturze uczuciowej – Magdaleną Samozwaniec. Ale w korespondencji Witkacego co i raz czytamy prośby do żony Jadwigi, wręcz błagania by przyjechała do Zakopanego, gdzie mogliby urządzać wspaniałe wycieczki, latem i zimą, gdzie byliby w górach razem, co na pewno by ich zbliżyło. Prośby te, rzadko, ale od czasu do czasu jednak odnoszą skutek. Jak wiemy, paradoksalnie sytuacja między małżonkami normuje się (na dość niskim z jej strony poziomie emocjonalnym) dopiero po 1929 roku, kiedy Witkacy – jak to Nina pisała – uciułał sobie nową kobietę, którą była Czesława Oknińska-Korzeniowska. Od 1933 r. Jadwiga Witkiewiczowa podejmuje pracę etatową i do Zakopanego może przyjeżdżać tylko w czasie krótkich urlopów.

<-- Witkiewiczowie w Tatrach, ok. 1935, Dział Rękopisów Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu

Oknińska (1902–1975), o 17 lat młodsza od Witkacego była zgrabna, szczupła, malutka, miała ładne nogi i bardzo Stasia kochała, choć związek ten był dla niej podobno bardzo męczący. Anna Linke, wdowa po zaprzyjaźnionym z Witkacym malarzu Bronisławie, zapamiętała ją nieco inaczej:

„Niebrzydka, ale nierzucająca się w oczy – drobna, delikatna blondynka, ładna właściwie tylko wtedy, gdy się ożywiała. Zdaje się z temperamentem – przyznała kiedyś, że noc bez mężczyzny jest dla niej stracona, a ze Stasia, »demona seksu«, niewiele miała pod tym względem pociechy. Zdradzał ją, bo po kilku latach ich związku był mężczyzną jedynie z nowymi, coraz młodszymi kobietami. A później w ogóle impotentem, człowiekiem bardzo zniszczonym, schorowanym”.[63]

 

Czesława Oknińska-Korzeniowska, pierwszy portret, wykonany przez Witkacego w 1929 r., kolekcja St. Okołowicza --> 

 

Związali się na 10 lat i – jak to się mawia w przysiędze małżeńskiej – nie opuścili się aż do śmierci. Nie byli małżeństwem, ale kłócili się i godzili, jakby byli, a po jego śmierci ona wielokrotnie przedstawiała się jako „Witkacowa”. W Zakopanem nigdy, zdaje się, nie mieszkali wspólnie, on odwiedzał ją w pensjonatach, często położonych niedaleko od „Witkiewiczówki”, chodzili razem na wycieczki i wyprawy narciarskie, ale nie wiemy o tym, by razem pokazywali się na „orgiach”, choć mieli wspólnych przyjaciół – przede wszystkim mieszkających niedaleko Marię i Edmunda Strążyskich, Jana Leszczyńskiego, Bolesława Micińskiego…

Czesia również pracowała etatowo i tak jak Witkiewiczowa też musiała wykorzystywać na Zakopane czas urlopowy. Największy problem logistyczny miał Witkiewicz w tym, żeby urlopy te nie przypadały w tym samym czasie. Kolejny kłopot polegał na tym, że Czesia nie jest wówczas jedyną bliską przyjaciółką Stanisława Ignacego, a w przeciwieństwie do żony jest diabelnie zazdrosna.

Wśród kobiet towarzyszących mu na wycieczkach warto wymienić jeszcze przynajmniej dwie – także dlatego, że były jego znanymi modelkami. Pierwsza z nich to Nena Stachurska (1905–1945).

<-- Nena Stachurska, 1930, KDM 1208, MT

Znamy ją, wydawało by się, doskonale: patrzy na nas wielkimi oczami ze ścian wszystkich muzeów, gdzie eksponowane są rysowane przez niego portrety. Osiedliła się wraz z matką i starszą siostrą w Zakopanem w 1913 r. i wtedy ją, ośmioletnią, poznał Witkiewicz przypadkiem, jako towarzyszkę zabaw przebywającej wówczas pod Giewontem Anny Sosnowskiej – córki Ireny Solskiej. Potem trochę mijali się w Towarzystwie Teatralnym, gdzie Nena, czyli Jadwiga i Mia, czyli Modesta Stachurskie udzielały się w nielubianej przez Witkacego sekcji teatru naturalistycznego. Pierwszy portret zrobił jej we wrześniu 1928 r.

Dość szybko stała się jego partnerką na wielu polach: chodzili razem do przyjaciół, na narty i w góry, Witkacy bywał u niej w domu – a dokładniej w domu jej matki i w domu jej siostry. Modesta Stachurska wyszła za mąż za znanego zakopiańskiego wydawcę, autora przewodników, kartografa, speleologa i właściciela renomowanej księgarni – Tadeusza Zwolińskiego. Nena Stachurska pracowała w tej księgarni jako sprzedawczyni, podobno przyciągając wielu klientów swoją urodą, a zwłaszcza pięknymi dłońmi. Związek musiał być dość bliski, jeśli już w 1929 r. wysłali napisany wspólnie list do Edmunda Strążyskiego, podpisany: „Staś – Zośka, Nena – księgarnia, zaręczeni[64]. Zrobił jej podobno ponad setkę portretów, z których Katalog Dzieł Malarskich Witkiewicza wymienia 88. Jest też trochę zachowanych jej fotografii, ale żadnego porządnego zdjęcia portretowego.

O tym, jak naprawdę wyglądała, mamy mizerne pojęcie i chcąc nie chcąc musimy się posłużyć opisem, sporządzonym przez Witkacego i zapisanym na karcie Regulaminu Firmy Portretowej, jako dane do „Legitymacji honorowej klientki”:

„Rysopis:

Oczy – śliczne i nieprzytomne, zresztą niebieskawe, źrenice bardzo rozszerzone.

Nos – jak to teraz mówią »falisty«

Usta – jadowito uśmiechnięte, ale względnie dobrze narysowane, choć nieco miejscami, pod względem wywinięcia à la Van Dyck, przesadzone (oczywiście jak na dzisiejsze czasy)

Włosy – niemożliwie wijące się

Owal – umiarkowany

Wzrost – mierny, ale nie mizerny

W ogóle tak, ale po co o tym gadać”[65].

Być może jednak charakter miała nieco odmienny od powierzchowności, jeśli na jednym z jej portretów widnieje napis „Skorpion”, tak też prawdopodobnie ją nazywał Witkacy w listach do Edmunda Strążyskiego[66].

Witkiewicz znał się blisko z jej rodziną, wspólnie bywali na samochodowych wycieczkach na polskim i słowackim Podtatrzu, ale nie była to jakaś trwała przyjaźń, bo zanikła po wygaśnięciu romansu z Neną. Ona zaś spotykała się z Witkacym do 1935 r., potem, mając dość jego zdrad i obsesyjnej wręcz fascynacji Czesławą Oknińską – zerwała znajomość i wyjechała do Warszawy, gdzie związała się z innym mężczyzną, ale gdy ten zmarł – w czasie wojny wróciła do Zakopanego i w 1945 r. zmarła tu na gruźlicę.

Jeszcze większa, może bardziej gwałtowna, choć krótsza miłość łączyła Witkiewicza z inną jego modelką, a zarazem towarzyszką orgii u przyjaciół, a także uczestniczką wycieczek tatrzańskich – Janiną, czyli Inką Turowską (1910–1944).

Inka Turowska, 1931 r., KDM 1566, MNK -->

<-- Inka Turowska i SIW w Tatrach, kolekcja S. Okołowicza (repr. z książki "Listy II")

O pięć lat młodsza od Neny, także z matką i starszą siostrą po śmierci ojca przyjechała do Zakopanego, gdzie jej stryj, Stanisław Turowski, był dyrektorem gimnazjum. Pierwszy portret Inki Witkacy zaczął malować w styczniu 1929 r. Znajomość dość szybko przekształciła się w zażyłość, a nawet – zaryzykujmy to słowo! – w miłość, krótkotrwałą i gwałtowną. W połowie 1930 r. Witkacy przyznał się do tego związku żonie: „Co zrobić, że Inka Turowska coraz więcej mi się podoba i boję się, że się zakocham i zrobię jakieś głupstwo...”[67]. Rzeczywiście, zrobienie głupstwa było o krok, bo Stanisław Ignacy zaczął… starać się o rękę młodszej o ćwierć wieku Inki i uprzedzał żonę o możliwości rozwodu.

Szybko się jednak z tego wycofał, stwierdzając, że „Inka jest głupia jak but i w ogóle nie mam zamiaru się żenić”[68]. Ale niech to nas nie zwiedzie: w listach do żony często obrzucał inwektywami swoje znajome, co najczęściej należy odbierać zupełnie odwrotnie: jak o którejś pani Witkacy zaczyna pisać źle, to znaczy, że właśnie się z nią – powiedzmy - bliżej zaprzyjaźnił.

Był związany z Inką szczególnie w latach 1930-1933 r., bywał z nią u przyjaciół i na wycieczkach, i przede wszystkim – malował jej portrety, których podobno powstało sto kilkadziesiąt (KDM wymienia 48).

Ale się nie rozwiódł z Jadwigą i nie ożenił z Turowską, co więcej – popełnił spory błąd, poznając ją z młodym filozofem Janem Leszczyńskim, który w Ince się zakochał, oświadczył i został przyjęty. Byli potem w przyjacielskich relacjach, nawet w góry chodzili razem, ale o zażyłości już rzecz jasna nie było mowy.

Józef Głogowski 1934 r., KDM 1850 -->

Wśród męskich towarzyszy wycieczek z lat międzywojennych na pierwszym miejscu trzeba wymienić Józefa Głogowskiego (1893–1969) – inżyniera naftowego, mieszkającego od 1926 r. w Zakopanem, któremu zawdzięczamy wiele zdjęć Witkacego w górach, oraz  Edmunda Strążyskiego (1889–1973), polonistę, teozofa, który wraz z żoną Marią, romanistką, miał od lat 20-tych w Zakopanem dom Edmarowo, gdzie na stałe zamieszkali w 1933 r.

 

<-- Edmund Strążyski 1928 r., KDM 787

Warto odnotować i to, że Witkiewicz wyciągnął (kolejką!) na Kasprowy Wierch wybitnego niemieckiego filozofa Hansa Corneliusa, który w 1937 r. na jego zaproszenie przyjechał do Polski i spędził kilka dni w Zakopanem[69]. Najbliższym jego przyjacielem w dziedzinie filozofii, ale nie tylko - był Roman Ingarden, choć nie znalazłem jak dotąd śladów ich wspólnych wycieczek tatrzańskich, za to spotykali się często pod samiućkimi Tatrami – u Witkacego na Antałówce czy, najczęściej, na piwie w barze „Bystrzanka” u Gizeli Paprzycowej[70]. Wszystkie te postacie są akurat dobrze znane i szeroko opisywane, chciałbym więc na zakończenie skupić się na innym, ciekawym i zupełnie w Zakopanem nie znanym przyjacielu Stanisława Ignacego Witkiewicza.

André Goupil-Vardon, 1934 r. KDM 1831, MNK -->

To francuski filozof – neotomista i eseista André Goupil-Vardon, urodzony w 1902 r. w Cherbourgu w Bretanii w rodzinie zegarmistrza, studiował teologię i filozofię w Paryżu, m.in. pod kierunkiem Jacques’a Maritaina. W Paryżu poznał działacza polskiej Akcji Katolickiej Leonarda Świderskiego, który namówił go do przyjazdu do Zakopanego. Vardon bywał tu co najmniej od marca 1931 r., kiedy to po raz pierwszy jego nazwisko pojawiło się na listach gości[71]. Z zachowanych portretów, które rysował mu Witkacy[72], wiemy, jak wyglądał: naukowiec, ale z fantazją. Przyjaźnili się przez kilkanaście lat, a Vardon był także blisko związany z rodziną Białynickich i Strążyskich, Tadeuszem Kotarbińskim i innymi filozofami – znajomymi Witkacego, Anielą i Michałem Pawlikowskimi, Rafałem Malczewskim, a także Karolem Ludwikiem Konińskim i Jerzym Eugeniuszem Płomieńskim.

Doskonale nauczył się polskiego, był wykładowcą podczas zajęć Wakacyjnych Kursów Naukowo-Literackich w Zakopanem w 1937 i 1938 r., gdzie prowadził zajęcia na temat filozofii i języka francuskiego. Po wojnie bywał często w Polsce, także w Zakopanem, a jego rodzina angażowała się mocno w pomoc dla Polaków po wprowadzeniu stanu wojennego. Zmarł w bretańskiej miejscowości Léhon w 1992 r.[73]

Ostatnią w życiu wycieczkę w góry – w dniach 19 i 20 sierpnia 1939 r. na Halę Gąsienicową, zdaje się z zejściem przez Morskie Oko czy Roztokę – Witkiewicz odbył także z Vardonem. Było trochę pechowo: Francuz w nocy wypadł z górnego łóżka, rozbijając sobie głowę o kant dolnego. „Cudem ocalał”, jak pisał w liście do żony Witkacy[74].

 

<-- Na portrecie zbiorowym z T. Langierem i B. Włodarską Witkiewicz wyłania się z Tatr..., 1938 r., KDM 2140, MT 

 

Ale góry to dla Witkiewicza nie tylko przedmiot artystycznej eksploracji i miejsce ucieczki od życiowych kłopotów – to także ważny punkt odniesienia zarówno w twórczości, jak i w filozofii życiowej. Wszystkie cztery powieści jego autorstwa są usytuowane – przynajmniej częściowo – w scenerii górskiej i zakopiańskiej, sporo odniesień górskich jest także w jego sztukach teatralnych, zwykle zresztą mocno metaforycznych[75]. Swoje duchowe rozterki też niekiedy metaforyzuje poprzez górskie odniesienia, jak w jednym z listów do żony z 1930 r.: „… stoję na Przełęczy życia, zmęczony, a wokoło nudne i groźne szczyty i pogoda się psuje”[76].

 

Ostatnie dzieło S.I. Witkiewicza - autoportret z 22/23 sierpnia 1939 r., własność prywatna --> 

 

 

Ostatnie zakopiańskie wspomnienie o Stanisławie Ignacym Witkiewiczu ma także charakter tatrzański, a jego autorem jest inny przyjaciel Witkacego – Rafał Malczewski. „Ostatni raz – czytamy w książce Pępek świata - widziałem go na szosie Morskie Oko – Zakopane, czekającego na autobus, tydzień może przed wojną. Szosa była pusta i zachód spływał na lasy i góry. »Wiesz – powiedział – wojna to koniec naszemu pokoleniu – żadnych złudzeń«. Pamiętam – podjechał autobus i Witkacy wkroczył w jego wnętrze wielki i ponury. I już tak dla mnie odjechał w wieczność…”[77]

A potem była już tylko Warszawa, później poleskie lasy i podmokłe równiny, i wreszcie samotny dąb na niewielkim wzgórzu, koło miejscowości Jeziory.

 

Artykuł jest nieco zmienioną wersją wykładu, wygłoszonego 20 sierpnia 2015, w Zakopanem, podczas „Czwartku muzealnego” w oddziale Muzeum Tatrzańskiego na Kozińcu. Zdjęcia z archiwów Książnicy Pomorskiej w Szczecinie, Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem, Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu oraz kolekcji Stefana Okołowicza. Obrazy z Instytutu Sztuki PAN, Muzeum Narodowego w Krakowie i Warszawie, z Muzeum Tatrzańskiego, oraz ze zbiorów prywatnych. Aparat naukowy częściowo oparty na mojej książce "Wariat z Krupówek".

Skróty:

BN - Biblioteka Narodowa

MNK - Muzeum Narodowe w Krakowie

MNW - Muzeum Narodowe w Warszawie

MPŚ - Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku

MT - Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem

Bibliografia:

Bocheński Tomasz, Witkacy i reszta świata, Łódź 2010

Degler Janusz, Witkacego portret wielokrotny, Warszawa 2009

Franczak Ewa, Okołowicz Stefan, Przeciw Nicości. Fotografie Stanisława Ignacego Witkiewicza, Kraków 1986

Gondowicz Jan, Paradoks o autorze, Kraków 2011

Malczewski Rafał, Pępek świata. Wspomnienia z Zakopanego, Warszawa 1960

Micińska Anna, Istnienie poszczególne: Stanisław Ignacy Witkiewicz, Wrocław 2003

Okołowicz Stefan, Dwie miłości Bunga: księżniczka Isis i Lola Montez, Aneks do: S.I. Witkiewicz, 622 upadki Bunga, czyli Demoniczna kobieta, wstęp i opracowanie A. Micińska, posłowie J. Degler

Paryski Witold Henryk, W kręgu Witkacego (Fragment wspomnień), „Podtatrze” 1989, zeszyt 33-34, s. 93-99

Pawlak Tomasz, Prywatysta Witkiewicz. O maturze Stanisława Ignacego Witkiewicza, „Pamiętnik Literacki” 2013, z. 2, s. 205-218

Pinkwart Maciej, Wariat z Krupówek, Nowy Targ 2015

Rytard Jerzy Mieczysław, Witkacy, czyli o życiu po drugiej stronie rozpaczy, w: Stanisław Ignacy Witkiewicz, człowiek i twórca, księga pamiątkowa pod redakcją Tadeusza Kotarbińskiego i Jerzego Eugeniusza Płomieńskiego, Warszawa 1957

 Siedlecka Joanna, Mahatma Witkac, Warszawa 2014

Witkiewicz Stanisław, Listy do syna, opr. Bożena Danek-Wojnowska i Anna Micińska, Warszawa 1969

Witkiewicz Stanisław Ignacy, Katalog Dzieł Malarskich, opracowała I. Jakimowicz przy współpracy A. Żakiewicz, Warszawa 1990

Witkiewicz Stanisław Ignacy, Listy do żony (1923-1927). Przygotowała do druku A. Micińska, opracował i przypisami opatrzył J. Degler, Warszawa 2005

Witkiewicz Stanisław Ignacy, Listy do żony (1928-1931). Przygotowała do druku A. Micińska, opracował i przypisami opatrzył J. Degler, Warszawa 2007

Witkiewicz Stanisław Ignacy, Listy do żony (1932-1935). Przygotowała do druku A. Micińska, opracował i przypisami opatrzył J. Degler, Warszawa 2010

Witkiewicz Stanisław Ignacy, Listy do żony (1936-1939). Przygotowała do druku A. Micińska, opracował i przypisami opatrzył J. Degler, Warszawa 2012 (dalej: LDŻ IV)

Witkiewicz Stanisław Ignacy, Listy I, opr. T. Pawlak, Warszawa 2013

Witkiewicz Stanisław Ignacy, Listy II, vol. I, Opracowali i przypisami opatrzyli T. Pawlak oraz St. Okołowicz i J. Degler, Warszawa 2014

Worcell Henryk, Wpisani w Giewont, Wrocław 1974

Zwoliński Stefan, Tatrzański rejon jaskiniowy, „Światowit” 1955, nr 21

Żakiewicz Anna, Witkacy w Tatrach. O roli młodzieńczych studiów pejzażowych w dojrzewaniu malarza, „Rocznik Podhalański” tom VIII, Zakopane 2002



[1] A. Żakiewicz, Witkacy w Tatrach. O roli młodzieńczych studiów pejzażowych w dojrzewaniu malarza, „Rocznik Podhalański” tom VIII, Zakopane 2002, s. 111-142

[2] J. Gondowicz, Paradoks o autorze, Kraków 2011

[3] S.I. Witkiewicz, Listy I, opr. T. Pawlak, Warszawa 2013 (dalej: Listy I), s. 139

[4] tamże, s. 251

[5] tamże, s. 406

[6] 13 sierpnia 2015, w Galerii na Kozińcu.

[7] A. Micińska, U. Kenar, Wistość tych rzeczy jest nie z świata tego. Stanisława Ignacego Witkiewicza wiersze i rysunki, Kraków 1977, s. 114. W liście do żony z 28 maja 1933 wiersz ma inną, nieco gorszą pod względem rytmicznym postać: „To duża przykrość, duża/od rana robić stróża/za taki nędzny zysk/zgłębiać ten przykry pysk”. S.I. Witkiewicz, Listy do żony (1932-1935). Przygotowała do druku A. Micińska, opracował i przypisami opatrzył J. Degler, Warszawa 2010 (dalej: LDŻ III), s. 130.

[8] Była to prawdopodobnie córka kamerdynera i ogrodnika Władysława Zamoyskiego, Helena Jankowiakówna. S.I. Witkiewicz, Listy do żony (1928-1931). Przygotowała do druku A. Micińska, opracował i przypisami opatrzył J. Degler, Warszawa 2007 (dalej: LDŻ II), s. 407, przyp. 4; S.I. Witkiewicz, Listy II, vol. I, opracowali i przypisami opatrzyli T. Pawlak oraz St. Okołowicz i J. Degler, Warszawa 2014 (dalej: Listy II), s. 219.

[9] LDŻ III, s. 16, list z 27 lutego 1934. Była to Franciszka Łysiakowa (być może raczej kucharka; wg St. I. Witkiewicz, Katalog Dzieł Malarskich, opracowała I. Jakimowicz przy współpracy A. Żakiewicz, Warszawa 1990 (dalej: KDM), I 1601, była to niania Szumanów).

[10] LDŻ III, s. 128, list z 23 maja 1933.

[11] „Zrobiłem „kolegę” z warsz[awskiej] akad[emii] za 15 zł – to bycze, co?”. LDŻ III, s. 259, list z 22 sierpnia 1934.

[12] A. Micińska, Istnienie poszczególne: Stanisław Ignacy Witkiewicz, Wrocław 2003, s. 33.

[13] Listy I, s. 46

[14] tamże, s. 39.

[15] S.Witkiewicz, Listy do syna, opr. Bożena Danek-Wojnowska i Anna Micińska, Warszawa 1969 (dalej: LDS).

[16] E.Franczak, S.Okołowicz, Przeciw Nicości. Fotografie Stanisława Ignacego Witkiewicza, Kraków 1986, zdj. 31-37.

[17] tamże.

[18] O romansie S.I, Witkiewicza z Tyszkiewiczówną – patrz: S. Okołowicz, Dwie miłości Bunga: księżniczka Isis i Lola Montez, Aneks do: S.I. Witkiewicz, 622 upadki Bunga, czyli Demoniczna kobieta, wstęp i opracowanie A. Micińska, posłowie J. Degler, s. 520.

[19] „Byłem wczoraj z taką Izą okropną, Trembecką i Kr. Ejböl na Wantulach. Lało często, szliśmy nago przeważnie.” – LDŻ II, s. 230, list z 27 lipca 1931.

[20] W zbiorach Książnicy Pomorskiej w Szczecinie.

[21] KDM I 8.

[22] Wystawa obrazów i rzeźb, „Przegląd Zakopiański” 1902, 2 stycznia, nr 1, s. 6-7.

[23] „Przegląd Zakopiański nr 8, z 22 lutego 1900. Fotografie rysunków zachowały się w Muzeum Tatrzańskim, AFN5662-XIX 77 Wyspy pratatrzańskie, AFN5663-XIX 76 Pejzaż tryasowy.

[24] [Zygmunt Weyberg] Z.W., Muzeum Tatrzańskie w chwili obecnej, „Przegląd Zakopiański” 1901, 29 sierpnia, nr 35, s. 333-334.

[25] M. Limanowski, List otwarty do przewodniczącego Muzeum Chałubińskiego w Zakopanem, p. dr. Florkiewicza, „Przegląd Zakopiański” 1901, 26 września, nr 39, s. 374-377.

[26] S. Zwoliński, Tatrzański rejon jaskiniowy, „Światowit” 1955, nr 21, s. 49-80.

[27] Trzydzieste Sprawozdanie Dyrekcyi C.K. Wyższej Szkoły Realnej we Lwowie za rok szkolny 1903, s. 39-42, www.pbc.rzeszow.pl; wiadomość o tym dokumencie podał na stronie www.witkacologia.eu T. Pawlak, autor artykułu Prywatysta Witkiewicz. O maturze Stanisława Ignacego Witkiewicza, „Pamiętnik Literacki” 2013, z. 2, s. 205-218.

[28] LDS, s. 187. Planował również narciarską przygodę na Wielkiej Czantorii - ale załamanie pogody i brak śniegu uniemożliwiły realizację tych planów. (Patrz J. Furgała-Jureczka, Historie zwyczajne i nadzwyczajne, czyli znani literaci na Śląsku Cieszyńskim, Cieszyn 2009, s. 85-86; Witkiewiczowie w Beskidach, „Głos Ziemi Cieszyńskiej” 2001, nr 15, s. 9 – wg Listy II, s. 536, przyp.10).

[29] T. Bocheński, Witkacy i reszta świata, Łódź 2010, s. 16. Autor trochę „powiększa” wyczyn Stanisława Ignacego, przypisując Vojakowi wysokość ponad 1900 m n.p.m.

[30] A. Żakiewicz, op.cit., KDM.

[31] S.I. Witkiewicz, Listy do żony (1923-1927). Przygotowała do druku A. Micińska, opracował i przypisami opatrzył J. Degler, Warszawa 2005 (dalej: LDŻ I), s. 123, list z 15 listopada 1926.

[32] A. Żakiewicz, op. cit. S. 129.

[33] op.cit. s. 116-117.

[34] LDS, s. 405.

[35] J.M. Rytard, Witkacy, czyli o życiu po drugiej stronie rozpaczy, w: Stanisław Ignacy Witkiewicz, człowiek i twórca, księga pamiątkowa pod redakcją Tadeusza Kotarbińskiego i Jerzego Eugeniusza Płomieńskiego, Warszawa 1957, s. 284.

[36] Jak np. Pocałunek mongolskiego księcia, KDM I 261.

[37] LDS, s. 323, list z 25 lutego 1906.

[38] M. Zaruski, Na bezdrożach tatrzańskich, Warszawa 1958, s. 217.

[39] M. Zaruski, Z Tatr, „Zakopane” 1910, 22 kwietnia, nr 8.

[40] „Byliśmy na ski na Kasprowej. Widziałem takie rzeczy, że mózg mi się wywrócił pod czaszką. Niebo czerwonawe u dołu przechodzi w czarny granat, a opancerzone lodem szczyty lśnią jak obite srebrną blachą” – list z 10 marca 1913 do H. Czerwijowskiej w: Listy I, s. 247.

[41] Kompozycja ze śpiącą kobietą i potworem (Samobójstwo), 1920.

 [42] LDŻ I, s. 423-425.

[43] J. Witkiewiczowa, Wspomnienia o S. I. Witkiewiczu, w: S.I. Witkiewicz, Listy do żony (1936-1939). Przygotowała do druku A. Micińska, opracował i przypisami opatrzył J. Degler, Warszawa 2012 (dalej: LDŻ IV), s. 559-561.

[44] LDŻ I, s. 13, list z 29 marca 1923.

[45] LDŻ IV, s. 21, list z 6 marca 1936.

[46] Tamże, s. 27-29.

[47] S.I. Witkiewicz, Wrażenia ze spóźnionego, niestety, pierwszego lotu, „Tygodnik Ilustrowany” 1938, 17 lipca, nr 29, s. 546.

[48] LDŻ II, s. 61, list z 6 lutego 1929.

[49] Listy II, s. 251, list do M. i E. Strążyskich z 6 marca 1932.

[50] H. Worcell, Wpisani w Giewont, Wrocław 1974, s. 82.

[51] Listy I, s. 239.

[52] LDŻ I, s. 169.

[53] tamże, s. 168-170.

[54] Listy II, s. 103

[55] LDŻ IV, s. 216.

[56] LDŻ IV, s. 21, 145; Listy II, s. 103

[57] LDŻ II, s. 17, 21, 145; Listy II, s. 103

[58] LDŻ II, s. 250, list z 31 sierpnia 1931.

[59] Dokument udostępnił mi ongi ze swoich zbiorów Witold Henryk Paryski. Obecnie oryginał deklaracji jest w archiwum TPN.

[60] KDM I 788, 789, 811, 856, 885, 1067, 1093, 1094. Portretował też jego żonę: KDM I 789, 840, 1095, 1271. O Filipowskim patrz też W.H. Paryski, W kręgu Witkacego (Fragment wspomnień), „Podtatrze” 1989, zeszyt 33-34, s. 93-99,  Z. i W.H. Paryscy, Wielka Encyklopedia Tatrzańska, Poronin 1995, s. 274, R. Malczewski, Pępek świata. Wspomnienia z Zakopanego, Warszawa 1960, s. 105.

[61] „Mały spacer ½-nago i tak (mimo smaru) spaliłem skórę, że mam dreszcze, kolor – Lacque carminé i olej lniany z wodą wapienną jak na pop[arzenie] I stop[nia]” – LDŻ III, s. 156-157, list z 15 sierpnia 1933.

[62] LDŻ II, s. 234, list z 5 sierpnia 1931.

[63] J. Siedlecka, Mahatma Witkac, Warszawa 2014, s. 145

[64] Listy II, s. 222; Listy do Marii i Edmunda Strążyskich, list z dnia 10 sierpnia 1929. I adresaci, i nadawcy przebywali w tym czasie w Zakopanem, więc ewidentnie widać, że w liście chodziło o zademonstrowanie tego, że Witkiewicz i Stachurska są razem.

[65] tamże, s. 542, zapiski z 1933 r.

[66] tamże, s. 217

[67] LDŻ II, s. 184, list z 30 czerwca 1930.

[68] Tamże, s. 188, list z 8 lipca 1930.

[69] O przyjaźni Witkacego z Hansem Corneliusem, w: J. Degler, Witkacego portret wielokrotny, Warszawa 2009, s. 255-272.

[70] „Po 3 bombach u Paprz[ycy] stan się znacznie poprawił. Tu dopiero przeczytałem niezwykle ciekawy list Ingardena”, LDŻ III, s. 303, list z 23 kwietnia 1935.

[71] Lista gości, „Zakopane” 1931, 22 marca, nr 12, s. 6.

[72] Muzeum Narodowe w Krakowie - MNK III-r.a-14471; KDM odnotowuje jeszcze jeden portret Goupil-Vardona, narysowany 1 maja 1934 r. (KDM I 1848) i znajdujący się w Muzeum Literatury w Warszawie.

[73] Informacje biograficzne pochodzą od Łucji Częścik, a otrzymałem je za pośrednictwem Tomasza Pawlaka.

[74] LDŻ IV, s. 286, listy z 21 i 22 sierpnia 1939

[75] Jak np. tytuł jednej ze sztuk: Gyubal Wahazar – czyli Na przełęczach bezsensu (nieeuklidesowy dramat w czterech aktach).

[76]  LDŻ II, s. 1295, list z 18 lipca 1930.

[77] R. Malczewski, Pępek świata…, s. 88.