Maroko 2011
Marrakesz, 26 X 2011, wieczorem
Zirytowani rozwrzeszczanymi i nachalnymi naganiaczami, ciągnącymi nas do restauracyjek pod gołym niebem, wyrwaliśmy się im (z niewielką awanturą zresztą: too much talking, too little eating powiedziałem, pewno niegramatycznie i poszliśmy precz) i przysiedliśmy przy pierwszym spokojnym stoisku, gdzie nam sypnięto do misek ślimaki w sosie własnym. Były dość niezłe, ale pracochłonne przy konsumpcji. I jakoś głupio było tak patrzeć na te oczka na sztywnych czułkach...